Pułapki, które powstrzymują rodziców przed zabraniem dziecka do logopedy
Autor: mgr Karolina Grysztar
logopeda w Centrum Wspomagania Rozwoju Asan
Jak powszechnie wiadomo, każde dziecko jest inne, a co za tym idzie, każde rozwija się w nieco inny sposób. Nie bez powodu postępy ocenia się w oparciu o normy przyjęte przez ekspertów w formie przedziałów czasowych, a nie konkretnych, szczegółowo określonych dat. Niemniej, jako praktykujący logopeda, zauważam niejednokrotnie wśród rodziców nieadekwatną ocenę rozwoju mowy własnej pociechy. Dzieje się tak zarówno w rodzinach dzieci żłobkowych, przedszkolnych, jak i szkolnych. Wprawdzie w Polsce, w większości placówek opiekuńczo-wychowawczych i edukacyjnych, logopeda jest już częścią kadry i może on, jako specjalista, w badaniach przesiewowych wyłonić osoby potrzebujące wsparcia w rozwoju. Należy jednak pamiętać, że warunki bywają różne. Ze względu na wiele zmiennych, wynik badania przesiewowego może być nie do końca obiektywny. Szkoły bywają przepełnione, a jeden specjalista może nie być w stanie sprostać potrzebom placówki. Poza tym, nie wszystkie dzieci, przecież, uczęszczają do przedszkoli przed rozpoczęciem szkoły podstawowej. Należy zatem pamiętać, że to rodzic jest pierwszym i najważniejszym obserwatorem rozwoju własnego dziecka. On nie tylko obserwuje, ale też może zadziałać. Celem artykułu jest zwrócenie uwagi na kilka pułapek, w które wpadają rodzice, przez co niewłaściwie postrzegają i oceniają mowę dziecka. Nie zjawiają się wtedy na czas u logopedy, a opóźniona terapia może trwać dłużej i być żmudniejsza niż ta podjęta o czasie.
Warto zacząć od faktu, że czym innym jest wzorcowa artykulacja połączona z właściwym oddechem, emisją głosu, płynnością mowy, intonacją i całością ekspresji u człowieka dorosłego, a czym innym pożądany stan mowy u dziecka w konkretnym przedziale wiekowym. Dziewczynki i chłopcy pięcio-, sześcioletni powinni już poprawnie realizować wszystkie głoski, posiadać zasób słów pozwalający na rozumienie wypowiedzi dorosłych i samodzielne tworzenie zdań złożonych (opisywanie, opowiadanie, codzienne komunikowanie). Mimo tego, nierzadko spotykam się z sytuacjami, w których uczeń pierwszej klasy szkoły podstawowej posługuje się mową zbliżoną do mowy przeciętnego czterolatka, a rodzice i wychowawcy nie zauważają niczego niepokojącego. Jako że w sieci i literaturze znajduje się już wiele artykułów z podanymi i opisanymi przedziałami czasowymi rozwoju mowy, wymienię jedynie wspomniane wcześniej pułapki – niewłaściwe przekonania i motywacje do zwlekania z wizytą u logopedy.
Zbyt mała uważność rodzica w procesie rozwoju mowy. Dzisiejszy świat pełen zabiegania, a w nim matki i ojcowie z wydzielonym krótkim czasem poświęcanym dziecku. Te warunki sprzyjają zaniedbaniom. Oczywiście, nie celowym. Jednak, będąc odpowiedzialnym rodzicem, warto zadbać o bycie uważnym, bacznie obserwującym, otwartym na głosy innych osób przebywających z synem lub córką.
Porównywanie. Między starszym a młodszym dzieckiem, kuzynami, dziećmi sąsiadów lub też członkami całej grupy przedszkolnej. Fakt, że np. starszy syn zaczął używać pierwszych słów dopiero w wieku trzech lat nie oznacza, że młodszy syn, który nie posługuje się mową werbalną w wieku dwóch i pół roku, to dziecko w normie wiekowej, które „samo się w końcu rozgada”.
Niedostateczna wiedza w kwestii rozwoju mowy. Każda rodzina żyje w nieco innym środowisku. Niektóre osoby, gdy decydują się na dziecko, nie mają zbyt wielu doświadczeń w opiece nad maluchami, ponieważ np. nigdy nie mieli z takimi dłuższej styczności. W życiu uczymy się poprzez doświadczenie, to jasne, lecz przy szeroko dostępnej dziś literaturze, niestety mają miejsce sytuacje, w których mama lub tata traktują swojego pięciolatka jak niemowlaka i wydaje im się to naturalne.
Niesprawdzone i niepewne źródła informacji. Ta pułapka to jakby połączenie dwóch poprzednich. Rodzice zdają sobie sprawę, że powinni zapoznać się z wiedzą, jak powinno rozwijać się ich dziecko, więc szukają pilnie wiadomości. Niestety, trafiają często na fora lub strony internetowe, na których informacje zamieszczają osoby niewykształcone i niedoświadczone, które mogą wprowadzać w duży błąd lub zachęcać do niewłaściwych praktyk.
„A, bo od zawsze dzieci same uczyły się mówić…”. Owszem. Tak jest również dzisiaj. Idąc jednak takim tokiem myślenia, spróbujmy zrozumieć, skąd biorą się uczniowie z zaburzeniami mowy i języka lub niemówiące przedszkolaki? Otóż, multum czynników i sprawności musi najpierw zaistnieć i zadziałać, by mowa mogła zacząć się kształtować. Stąd nasza wiedza o tym, że nie każde dziecko samo nauczy się mówić, mimo, że tego bardzo chce. A może nauczy się, lecz w sposób nieprawidłowy lub bardzo ubogi, niewykorzystujący jego potencjału.
„My go rozumiemy”. Warto pamiętać, że każde dziecko to młody dorosły. Czas ucieka bardzo szybko i zanim się obejrzymy, nasz syn lub córka rozpocznie szkołę, pierwsze poważne przyjaźnie. W końcu samodzielnie załatwia sprawy w urzędzie, pisze maturę i idzie na studia, do pracy. Szybko staje się jasne, że młody człowiek wchodzi w funkcjonowanie w wielu środowiskach, w których wymaga się od niego używania poprawnej polszczyzny, w których inni chcą go rozumieć bez problemów i w których, niestety, bywa narażony na oceny i wyśmianie. Kiedy rodzice nie widzą problemów logopedycznych tylko dlatego, że sami rozumieją w domu swoje dziecko, pomimo apelów z zewnątrz o tym, że coś może być nie tak – działają wyłącznie na jego szkodę.
On jest chłopakiem, wolno mu później zacząć mówić. Legenda powielana przez wiele pokoleń. Każde dziecko, niezależnie od płci, podlega tym samym normom rozwoju.
Do ostatniej chwili. „No, słyszeliśmy, że nie może się wysłowić, ale myśleliśmy, że w końcu mu przejdzie.”, „Czekaliśmy aż skończy 6 lat i stwierdziliśmy, że chyba jednak przyjdziemy na diagnozę.”, „Po co mieliśmy przychodzić z rocznym dzieckiem, skoro ono jeszcze nie mówi?”. Otóż, logopeda zajmuje się nie tylko diagnozą mowy, lecz również oceną tzw. funkcji prymarnych (odgryzania, żucia, połykania, oddychania), które mają bezpośredni wpływ na mowę. Poza tym, ocenia budowę anatomiczną, zgryz, sprawności umysłowe, słuch i inne sfery funkcjonowania dziecka, bez których często rozwój mowy nie może się nawet rozpocząć.
Te i inne pułapki zdają się skrywać za każdym rogiem. Rodzice wpadają w nie nieumyślnie. Jako logopeda, mocno wierzę w dobre intencje rodziców i w ich jak najlepsze chęci względem własnych dzieci. W tym artykule, chciałabym jednak przestrzec i zapobiec sytuacjom, które mogą niewłaściwie ukierunkowywać w działaniu wszystkich dorosłych, którzy są odpowiedzialni za dzieci (młodych dorosłych). Do specjalisty warto się udać zawsze, gdy tylko zauważymy trudności lub nieprawidłowości. Im wcześniej, tym lepiej!